Aktualności

Sposoby na gorączkę

Okres świąteczno-karnawałowy, rozciągnięty w czasie od połowy listopada do końca karnawału, to gorączka zakupów. Tej gorączce towarzyszy niesprzyjająca aurą, wypełniona deszczem o różnym natężeniu, zimnymi nocami i porankami, a potem nagłymi mrozami. Nic dziwnego, że wszystko to sprzyja innej jeszcze – poza zakupami – gorączce. Jej pierwszym symptomem jest rozpalone czoło i gorączkowe (nomen-omen…) poszukiwanie jakiegokolwiek działającego w domu termometru.

 

Gorączka Febris

 

to stan organizmu, jaki towarzyszy zwykle chorobie. Temperatura ciała jest większa od normalnej. Za normalną przyjmuje się 36,6°C, co się zgadza, gdy pomiar prowadzony jest pod pachą. Jest to jednak, z kilku przyczyn, pomiar najmniej dokładny z medycznego punktu widzenia. Dokładniejsze pomiary dokonywane są w jamie ustnej (wtedy za normę uznaje się 36,9°C), metodą rektalną (polecaną u niemowląt) bądź w uchu i wtedy za prawidłową temperaturę uważa się 37,1°C. Warto poznać klasyfikację gorączki, w zależności od wysokości temperatury, ponieważ pozwoli nam to ocenić powagę sytuacji i ewentualne środki, jakie trzeba zastosować. W tej klasyfikacji wyróżniamy:

  • stan podgorączkowy 37,0-38,0°C;
  • gorączkę niską 38,0-38,5°C;
  • gorączkę umiarkowaną 38,5-39,5°C;
  • gorączkę znaczną 39,5-40,5°C;
  • gorączkę wysoką 40,5-41,0°C
  • oraz hiperpireksję > 41,0°C.

Obrona

 

Gorączka sprawia, że czujemy się źle, wysoka temperatura jest niebezpieczna dla życia, zwłaszcza u niemowląt i dzieci. Jednak gorączka to nie choroba! Gorączka jest sygnałem od organizmu, jest jednym z jego podstawowych mechanizmów obronnych! Stanowi swego rodzaju nieswoiste wsparcie dla układu immunologicznego w jego walce z zakażeniem bakteryjnym czy wirusowym. Impulsem dla gorączki jest pojawienie się w organizmie tzw. pirogenów, które są zazwyczaj białkowymi produktami przemiany materii drobnoustrojów lub namnażania się wirusów. Pirogeny egzogenne, po kontakcie z komórkami układu immunologicznego (fagocyty), aktywują kaskadę reakcji, która prowadzi do wytworzenia neuromediatorów stanu zapalnego (głównie prostaglandyny), czego skutkiem jest zmiana punktu nastawczego w ośrodku termoregulacji, w centralnym układzie nerwowym (podwzgórze). Dzięki temu organizm jest „nastawiony” na wyższą temperaturę i zaczyna intensywnie produkować ciepło (termogneza) oraz uruchamia mechanizmy ochrony przed utratą ciepła.

 

Mechanizmy termogenezy

 

1. Skurcz mięśniówki naczyń krwionośnych, który powoduje ich zwężenie, mniejszy przepływ krwi i mniejszą z tego względu utratę ciepła; objawem tego jest bladość osoby gorączkującej.
2. Drżenie mięśni szkieletowych (dreszcze), gdyż podczas ich pracy uwalniają się znaczne ilości ciepła.
3. Napięcie mięśni przywłosowych („gęsia skórka”).
4. Procesy metaboliczne przebiegające z wydzielaniem energii.

 

Stan gorączkowy

 

jest metabolicznie niekorzystny dla organizmu, gdyż cała energia użytkowana jest na utrzymanie podwyższonej („wyznaczonej” przez podwzgórze) temperatury ciała. Celem tej „strategii” jest stworzenie niekorzystnego środowiska dla rozwoju bakterii i wirusów, poprzez zwiększoną w tych warunkach aktywność układu immunologicznego (proliferację limfocytów i wytwarzanie przeciwciał) oraz utrudniony dostęp do składników niezbędnych do szybkiego rozwoju patogenów (np. jonów żelaza).
Gdy gorączka jest umiarkowana, towarzyszą jej jedynie uczucie „rozbicia” i bóle głowy, to prawdopodobnie jest to infekcja wirusowa i wystarczą leki przeciwgorączkowe oraz wygrzanie chorego w łóżku. Temperatura powyżej 39°C męczy i osłabia organizm, stanowiąc obciążenie zwłaszcza dla serca i układu krwionośnego (przyspieszenie akcji serca), jest więc niebezpieczna, zwłaszcza dla osób z problemami sercowo-naczyniowymi lub w podeszłym wieku. Gorączka powyżej 41°C, w dodatku trwająca dłuższy czas, jest bardzo niebezpieczna dla mózgu, ponieważ może powodować uszkodzenia białek (denaturację) w komórkach nerwowych.
Szczególnie niebezpieczne są sytuacje, gdy gorączkują dzieci (mają niewykształcony w pełni ośrodek termoregulacji), kobiety w ciąży, lub gdy towarzyszą gorączce dodatkowe, niepokojące objawy, na przykład wymioty czy zaburzenia świadomości.

 

Jak „zbić” gorączkę?

 

Mamy wiele domowych sposobów na obniżenie gorączki; najczęściej stosujemy zimne okłady na czoło, na przeguby czy na kark. Już przy gorączce umiarkowanej warto jednak sięgnąć po leki – najpierw po te łagodniejsze, naturalne. Na stany gorączkowe wykorzystuje się w fitoterapii surowce roślinne o działaniu napotnym (remedium diaphoreticum) i przeciwzapalnym (remedium antiphlogisticum), które określane są jako leki przeciwgorączkowe (remedia antipyretica). Do najważniejszych surowców z tej grupy zaliczamy korę wierzby Salicis cortex, kwiat i owoc bzu czarnego Flos et Fructus Sambuci, kwiatostan lipy Inflorescentia Tiliae, owoc maliny właściwej Fructus Rubi idei i kwiat wiązówki.

 

Kora wierzby

 

jest tu niewątpliwie najważniejszym surowcem, pochodzi z licznych gatunków wierzb. Cortex Salicis, zawiera do 10% glikozydów fenolowych, z salicyną na czele, z salikortyną czy salirepozydem. To właśnie ta grupa związków, hydrolizując w przewodzie pokarmowym, uwalnia alkohol salicylowy, który utlenia się do salicylowego kwasu. Związki salicylowe, poprzez zahamowanie kaskady kwasu arachidonowego, hamują wytwarzanie prostaglandyn, dzięki czemu wywierają działanie przeciwgorączkowe, przeciwzapalne, a także przeciwbólowe. Działanie preparatów z kory wierzby jest powolniejsze niż środków syntetycznych, ze względu na mniejszą zawartość salicylanów niż w preparatach chemicznych i nieco inny ich rodzaj, ale nie warto od razu, zwłaszcza przy gorączce umiarkowanej, sięgać po syntetyki.
Tak jak w przypadku syntetycznych pochodnych salicylanów, nie należy przyjmować preparatów z kory wierzby, gdy powodują nadwrażliwość, przy astmie oskrzelowej a także u dzieci poniżej 12 roku życia. Ze względu na łagodniejsze od syntetyków działanie, preparaty z wierzby polecane są zwłaszcza przy dłuższym stosowaniu, a ich połączenia z substancjami wpływającymi korzystnie na stan ścian naczyń krwionośnych (rutozyd) doskonale sprawdzają się w fitoterapii przeziębienia, któremu zwykle towarzyszą stany gorączkowe.

 

„Oswajanie” dzikiego bzu

 

Ktoś powie, że „oswajać” go nie trzeba, gdyż ta znana chyba wszystkim roślina z rodziny przewiertniowatych Caprifoliaceae jest jedną z najbardziej charakterystycznych w naszym krajobrazie, także w przestrzeni miejskiej. Co krok trafiamy na pokrywający się na wiosnę żółtymi, drobniutkimi kwiatami krzew, jesienią ozdobiony czarnymi owocami. Mówiąc o „oswajaniu”, mam na myśli lepsze wykorzystanie bzu czarnego w terapii. W kwiatach występują flawonoidy (rutozyd i pochodne kwercetyny), kwasy fenolowe, wśród nich kawowy, ferulowy czy chlorogenowy, ze swoimi glikozydami), olejki eteryczne i śluz. W owocach, na co wskazuje już ich czarny kolor, dominują glikozydy antocyjanowe (pochodne cyjanidyny). Obecne są fenolokwasy, kwasy organiczne, garbniki, witaminy z grupy B i pektyny. Kwiaty działają napotnie, na skutek pobudzenia ośrodków regulujących wydzielanie potu. Pot, parując z całej powierzchni ciała, skutecznie obniża jego temperaturę. Kwiaty działają też moczopędnie i – co jest szczególnie korzystne w przeziębieniach – uszczelniają naczynia krwionośne. Owoce mają łagodniejsze działanie napotne, lecz pomagają usuwać toksyczne produkty przemiany materii z organizmu, ze względu na działanie moczopędne. Działają też przeciwbólowo. Oba surowce stosowane śą jako środki napotne w chorobach z podwyższoną temperaturą.

 

Nie ma lipy…

 

Choć kwitnące lipy kojarzą nam się raczej z pełnią lata, to już gorący napar z lipy, z dodatkiem pysznego i zdrowego polskiego miodu, kojarzy się z jesienno-zimowym przeziębieniem. Kwiatostan lipy (jego preparaty) to doskonały środek zwiększający wydzielanie potu, a także poprawiający zarówno transpirację (parowanie), jak i oddychanie przez skórę. Działanie to jest efektem bezpośredniego pobudzenia gruczołów potowych. Dobroczynne działanie zawdzięcza kwiat lipy flawonoidom, zwłaszcza tilirozydowi, który ma charakter glikozydoestru. W postaci naparu lipa stosowana jest jako łagodny środek napotny w różnorakich chorobach dróg oddechowych (angina, grypa, zapalenie gardła i oskrzeli), zwłaszcza gdy towarzyszy im gorączka. Kwiatostan lipy ma także dodatkowe korzystne działanie uspokajające i lekko nasenne – za sprawą olejku eterycznego i tilirozydu.

 

Cud malina

 

Nic tak nie leczy dziecięcych przeziębień, jak babciny syrop malinowy. To prawda nie tylko przysłowiowa. Syrop ze świeżych owoców malinowych lub napar z owoców wysuszonych pobudza gruczoły potowe, które po 30 minutach produkują duże ilości wydzieliny. Związki obecne w owocach maliny działają też przeciwzapalnie i przeciwbakteryjnie. Pyszne owoce zawierają do 25 kwasów organicznych, wśród nich jabłkowy i askorbinowy, antocyjany (gli- kozydy cyjanidyny), polisacharydy i sole mineralne. Przetwory z owoców maliny są od dawna znanym remedium na bakteryjne i wirusowe choroby górnych dróg oddechowych, przebiegających z podwyższoną temperaturą. Polecane zwłaszcza w przypadku dzieci.

 

Warto mieszać

 

Praktyka fitoterapii wielu chorób pokazuje, że warto stosować mieszanki lub preparaty, w skład których wchodzi więcej surowców roślinnych. Gorączka towarzyszy infekcjom bakteryjnym lub wirusowym, które w naszej strefie klimatycznej związane są głównie z chorobami górnych dróg oddechowych. Racjonalne połączenie kliku surowców leczniczych powoduje poprawę możliwości walki z chorobą za pomocą kilku grup związków aktywnych o różnych, choć komplementarnych mechanizmach działania. Jeden ze składników może znosić niekorzystne i męczące objawy choroby (gorączkę lub kaszel), a drugi zwalczać jej przyczynę. Można tu podać jako przykład dodatek ziela krwawnika Millefoli herba czy koszyczka rumianku Chamomilleae anthodium do mieszanek zawierających zioła o działaniu przeciwgorączkowym. Te dwa składniki, działając przeciwzapalnie na błony śluzowe, przyczyniają się do krótszego trwania nieżytów górnych dróg oddechowych (podobnie delikatne działanie przeciwgorączkowe rumianku). Warto więc mieszać zioła, pamiętając jednak przy tym o rozsądku…

Jarosław Widelski ukończył Wydział Farmaceutyczny AM w Lublinie (2000). Jest pracownikiem Katedry Farmakognozji z Pracownią Roślin Leczniczych UM w Lublinie.